Pewnego razu na targach w Warszawie oczom mym ukazały się piękne cudeńka z modeliny, porcelanowe maleństwa, szklane wisiorki , dziergane coś-ie no żal, że nie miałam aparatu. Zakupiłam dwa drobiazgi.
Bransoletka wydaje się, że jest srebrna ale naprawdę jest z małych kawałków hematytu i dlatego nie zmienia nigdy swojego koloru jak to ma miejsce w przypadku czarniejącego srebra. Filiżaneczka porcelanowa - skradła moje serce.
Jeśli chodzi o modelinę urzekły mnie szczególnie babeczki, które z biegiem czasu udało mi się stworzyć własnoręcznie. Wymagało to zgłębienia tematu, jednak warto było! Wszak wszystko mamy na YT. Nie wychodziło mi rzeźbienie/lepienie w modelinie ale i na to znalazł się sposób :)
A zapał miałam ogromny...
Okazało się, że istnieją silikonowe foremki a nawet samemu można je łatwo stworzyć w co już jednak się nie bawiłam. Zamówiłam wszystkie półprodukty i początkowo bywało różnie ale to była kwestia wprawy.
Z czasem intrygowały mnie rozwiązania takie jak te gotowe bloczki owoców do pokrojenia lub sztuczny cukier - tak to sztuczny cukier nie kokaina :)
Raz spaliłam modelinowe babeczki innym razem odpadały bigle lub mocowania. Biznes z tego nie wyszedł ale coś jednak udało mi się stworzyć a satysfakcja była ogromna. Może kiedyś córka się zainteresuje? :)
Jest to z pewnością zajęcie dla cierpliwych albo terapia dla nerwowych, można się odstresować.
I kto by pomyślał, że zaczęło się od jednej małej filiżanki...